Po majowym niepowodzeniu przyszła kolej na ponowną podróż za naszą wschodnią granicę - na ukraińskie Zakarpacie. Cel był taki sam - przejazd najciekawszym i najbardziej malowniczym odcinkiem ukraińskich kolei.
Wstęp:Niektórzy ludzie mają spore opory przed podróżowaniem. Każdy wyjazd kojarzy im się z tygodniami planowania, wielogodzinnym pakowaniem, zakupami oraz koniecznością zgłoszenia urlopu, nierzadko z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem.
Przez ostatnie lata staram się spędzać jak najwięcej weekendów poza domem. Oczywiście nie oznacza to, że w każdy dzień wolny od pracy wyruszam w podróż życia, bo czasem, aby zobaczyć coś nowego wystarczy wsiąść w podmiejski pociąg. Raz na jakiś czas zdarza mi się jednak wyruszyć w trochę dalszą podróż...
Mimo, że nie jest to mój pierwszy trip z cyklu zero-urlopowych, jest to pierwszy, który opisałem. Zbierałem się do tego prawie pół roku, dlatego pozwoliłem sobie na rozpisanie się i zawarcie w nim wielu detali. Kolejne relacje (jeśli się pojawią), będą znacznie krótsze. Ich głównym celem jest pokazanie, że w jeden intensywny weekend da się przeżyć równie dużo (a czasem nawet więcej) co podczas tygodniowych wakacji.
Zobacz też:
Rowerem pod Czarnobyl. Lublin - Kijów - Sławutycz