WHO ocenia, że rocznie na całym świecie tonie 370 000 osób. Woda również w Polsce regularnie zbiera śmiertelne żniwo - osoby wypadające z łódek i kajaków, pływacy, którzy przecenili swoje możliwości itd. Kingii ma szansę stać się przełomowym wynalazkiem, który uratuje życie przynajmniej części z nich.
Na jednym z serwisów crowdfundingowych trwa zbiórka pieniędzy na rozwój i produkcję seryjną osobistej pneumatycznej "tratwy" ratunkowej, która mieści się w bransolecie trochę większej od zegarka sportowego. Według pomysłodawców rozwiązanie to ma być idealne dla wędkarzy, surferów i innych miłośników spędzania wolnego czasu nad wodą, którzy jednak nie chcą lub nie mogą nosić kamizelek ratunkowych.
Kingii ma być tanie, niezawodne i proste. Kiedy wsiadamy do samochodu zapinamy pas, kiedy wsiadamy na motocykl zakładamy kask, kiedy idziemy nad wodę powinniśmy założyć Kingii. W przypadku nieplanowanej kąpieli wystarczy pociągnąć za dźwignię na urządzeniu i w ciągu kilku sekund mały pływak zostanie napełniony dwutlenkiem węgla z umieszczonego w bransolecie naboju. Napompowana bojka nie tylko wyciąga ofiarę na powierzchnię, ale może również służyć jako pomoc w utrzymaniu się na wodzie, a jaskrawy kolor pomaga odnaleźć delikwenta w wodzie.
Po użyciu wystarczy otworzyć zawór, aby wypuścić gaz z bojki, zwinąć woreczek do pojemnika i wymienić nabój gazowy na nowy.
Miejmy nadzieję, że to urządzenie szybko wejdzie na rynek i zdobędzie jak największą popularność.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą