:brogman
Kup coś za 5 tys. z ładną blachą, za resztę zrób podstawowe wymiany (zawieszenie, oleje, paski, filtry, świece, hamulce, wydech) i będziesz miał auto godne zaufania i coś ci jeszcze powinno zostać.
Za dużo coś ostatnio słyszę o ludziach, którzy za ciężko zarobione pieniądze kupowali używane auto i na dzień dobry wymieniali silnik, turbosprężarkę i inne drogie rzeczy.
Ja sam kupując w Polsce auto za 10 tys. złotych wolałbym mieć 5 tysięcy w rezerwie. Taki rynek, wielu oszustów.
Najświeższa sprawa - znajomy kupił audi a6 3.0 diesel 2009 rok, 140 tys. km przebiegu, u jednego z dużych poznańskich handlarzy od aut używanych. Przejechał dwa tysiące km i stanął na autostradzie, bo mu cały płyn chłodniczy ze zbiorniczka wciągnęło. Jak mu zaczęli wyliczać koszty naprawy, to się lekko zdziwił - ostatecznie poszło z rękojmi, ale czy naprawione - to się okaże.
Drugi kolega: w sześcioletnim BMW stodwadzieściacośtam z dieslem przy przebiegu 140 tys. km pękł wał korbowy. Naprawa po znajomości - półdarmo, dwa tysiące złotych.
I wreszcie ojciec - kupił sobie auto swoich marzeń, jaga x-type 2.0 D z przebiegiem 140 tys. km - jest już po regeneracji turbiny (ponad 3 koła), szykuje się na wtryskiwacze...
Fakt, że to przypadki diesli z turbosprężarką, ale po prostu takie auta mają ludzie, których znam.
W trupku, którym obecnie jeszcze jeżdżę, też na początku był wymieniony silnik, bo wyszło pęknięcie cylindra. I z okazji za 2500 tys. zł zrobiło się prawie 4000.
--
Bób
Koper
Włoszczyzna