Wiecie co mnie wkurwia? Napiszę, bo w mediach raczej tego nie będzie. Jest sobie coś takiego jak OWES - Ośrodek Wsparcia Ekonomii Społecznej - tworzą małe spółdzielnie społeczne, w których przy akredytacji rządowej, ludzie z pogranicza wykluczenia społecznego mieli szanse jakoś odnaleźć się w rzeczywistości i powoli wdrażać się do życia jakie zna większość z nas. Przykładowo - organizacja pozarządowa prowadzi hostel, w którym dzięki dotacjom, mogli mieszkać ludzie średnio mający gdzie mieszkać. Nie płacili za to, tylko odpracowywali to w hostelu jako obsługa gości płacących normalnie. Fakt dochodów hostelu zezwalał na dotowanie z budżetu tych osób wykluczonych. Podobnie jest czasem z punktami gastronomicznymi, czy innymi instytucjami pomocowymi, które działają na zasadzie grantów i akredytacji. I wiecie co? I chuj. Nowa minister rodziny, pracy i polityki społecznej wzięła i to upierdoliła. O tak o. 31 grudnia któryś z pracowników ministerstwa po prostu podpisał papier cofający akredytacje rządowe dla OWESów. Bez słowa wyjaśnienia, ba, OWESy dowiedziały się o tym z biuletynów dystrybuowanych przez kanały informacyjne NGO. Nikt z tego pierdolonego ministerstwa nawet nie zadał sobie odrobiny trudu, by poinformować organizacje o planowanych zmianach.
Kogo dotyka ten pierdolnik? Ano, byłych więźniów, osoby po terapiach uzależnień, młodych - dorosłych, którzy nie przeszli drogi socjalizacji jaką odbyła większość z nas, ofiary przemocy psychicznej, które na powrót próbują ułożyć sobie życie. Osoby ze środowisk LGBT, które nie mają tak kolorowo jak mieszkańcy większych miast i musieli wiać ze swoich miejsc zamieszkania, bo nie mieli jak tam egzystować. i tak dalej i tym podobne.
I to zostało upierdolone jednym podpisem. Jakiegoś urzędasa na polecenie pani Rafalskiej.
Kulnę się przez zaciśnięte zęby.