Myślałem, że to ja piszę nudne elaboraty...
"Muszę Ci powiedzieć, że już nieraz, ilekroć czytałem później swoje wpisywane na różne fora, obszerne treści, sam się temu dziwiłem, że tak właśnie się dzieje… że mi się po prostu chce tyle pisać. Na ogół mało kto pisze tak obszernie i nie jestem za bardzo przekonany co do faktu, że koniecznie w grę wchodzą tu chęci, czy też ich brak. Pewnie w jakimś stopniu na pewno są decydujące, ale nie liczą się one przede wszystkim.
W moim wypadku jest tutaj chyba jakaś skłonność genetyczna, gdyż jak to mówią moi krewni i znajomi, i z czym chyba muszę się też zgodzić, ja najwyraźniej owe skłonności do obszernego pisania odziedziczyłem po matce. Ona zawsze, niemalże każdą problemową sprawę np. w różnego typu urzędach, załatwiała głównie pismem. Rozmową, w bezpośrednim kontakcie, mało co załatwiała. A pisać naprawdę potrafiła (sam charakter pisma miała również wspaniały – kształtność liter pisanych wręcz pod linijkę na czystym papierze robił naprawdę wrażenie) i choć do Urzędów na ogół pisze się krótko i zwięźle, to ona chyba jako nieliczna wyraźnie się wyłamywała i przeważnie zawsze szeroko opisywała swój problem. Kiedy otrzymała odmowne, pisała ponownie, ale już „wyżej” i najczęściej swoje uzyskiwała. Musiała mieć chęci, ale one nie biorą się w kimś ot tak, coś musi „siedzieć w człowieku i to coś siedzi najpewniej także we mnie.
Poza tym, ci którzy wiele spraw załatwiają [obszernym] pismem, muszą też umieć pisać; muszą lubić to robić; muszą mieć ku temu wykształcenie -jeśli chodzi o mnie, to w szkole zawsze uwielbiałem j. polski, a z matką było podobnie oboje mieliśmy „z polaka”, zawsze najlepsze stopnie. Również, obok możliwości i predyspozycji, trzeba też mieć wiedzę, tzn. wiedzieć i mieć o czym pisać. A ja właśnie taką wiedzę i świadomość, posiadam. Naprawdę – mam o czym pisać!
Kilkadziesiąt lat temu, w okresie swojej młodości, poznałem coś najcenniejszego, – poznałem Prawdę biblijną! Tym samym zrozumiałem też, co to jest fałsz religijny i fałsz w ogóle. Nie muszę chyba nikogo wielce przekonywać o tym, że Prawda ta mocno zagnieździła się w mym sercu, a serce…wiadomo – pobudza do działania. No i ja właśnie tak działam przelewając na papier, czy też teraz w tym nowoczesnym świecie, w jakim przyszło mi żyć, na pamięć komputera i ekran monitora, różne -w moim przekonaniu- wartościowe myśli, których raczej nigdy werbalnie nie byłbym w stanie wyrazić, z uwagi na chorobę… O, i tu chyba -w moim wypadku- dochodzi kolejny czynnik, dla którego pisanie jest nieodzownym i możliwym sposobem komunikacji i w ogóle wyrażania swych myśli. Infekcja borelii, oraz inne patogeny, od wielu już lat atakujące i osłabiające mi mój Układ Nerwowy sprawiają, ze mówi mi się dość koślawo; właściwie, to boje się mówić, rozmawiać, bo rozmowa najczęściej mi nie wychodzi.
Tak więc teraz już wiesz, co może skłaniać przynajmniej niektórych ludzi do tego, by bardziej udzielać się na piśmie, niż w mowie – pisząc o sobie, czy też o różnych innych sprawach.
„Rozmowa” z „Bobikiem”, ciągnie się już od bardzo dawna i zahaczyła w pewnym momencie o -że tak powiem- mój ŻYCIOWY temat, jakim jest religia, głównie prawdziwa religia, w której się znajduję i której pozostanę wierny mimo różnorakiej nagonki, fałszywych oskarżeń czy prześladowań. Jestem przekonany o jej prawdziwości, bo gdyby było inaczej, to z pewnością rozejrzałbym się za inną… Tak, mogę powtórzyć za apostołami Jezusa: „Panie, do kogóż pójdziemy – ty przecież masz słowa życia”. Religie tego świata nigdy nie zapewnią pokoju i bezpieczeństwa, choć niby cały czas do niego zmierzają angażując się w politykę i… nierzadko prowokując do przemocy, choć głoszą o miłości np. chrześcijańskiej. Dla myślącego człowieka, to nie tędy droga do prawdziwego pokoju. Natomiast w tej religii, jaką znalazłem, znalazłem też rzeczywisty pokój i równie rzeczywistą nadzieję na niego w niedalekiej już przyszłości.
Pozdrawiam"