W wyobrażeniu wielu z nas „operacja zmiany
płci” to procedura równie prosta, co wycięcie migdałków, tymczasem to skomplikowane zabiegi poprzedzone
długą, prawną drogą, od której w ogóle zależeć będzie los
potencjalnego pacjenta. Ostatecznie jednak potrzebny tu będzie
doświadczony chirurg oraz… ogromna odwaga i szalona wręcz
determinacja osoby, która zgadza się trafić pod jego skalpel.
Poznajcie Piotra Świniarskiego – doktora nauk
medycznych, androloga i urologa. To jeden z niewielu w naszym kraju
chirurgów zajmujących się tzw. operacjami korekty płci u osób
transseksualnych. Dzięki rozmowie, którą z nim przeprowadziłem,
dowiecie się na czym polegają takie procedury i dlaczego (o
ironio!) trzeba mieć wielkie jaja, aby zdecydować się na ten
nieodwracalny krok.
Joe Monster: Wolność jest dla nas jedną z
najważniejszych rzeczy w życiu. To dlatego przestępcom odbiera się
ją i zamyka ich w więzieniach, a systemy oparte na niewolniczej
pracy ludzi uważane są za łamiące podstawowe prawa człowieka.
Mało jednak się mówi o tym, że wśród nas są osoby będące
więźniami własnych ciał.
Piotr Świniarski: Oczywiście,
że tak. Żeby to zrozumieć, trzeba wiedzieć czym w ogóle jest
transseksualizm. W czasie rozwoju płodowego wykształcają się nam
różne ośrodki w mózgu – np. te odpowiedzialne za mowę, za
słuch, za czucie, za naszą motorykę itd. Są też rejony mózgu
odpowiadające za naszą seksualność. To od rozwoju tych regionów
zależeć będzie to, czy podobać się nam będą mężczyźni czy
kobiety, czy w łóżku bardziej odpowiadać nam będzie rola
aktywna czy też może bierna, ale także na przykład to, czy w
ogóle będziemy przywiązywać większą czy mniejszą wagę do
seksu. Jeśli w okresie płodowym jeden z tych ośrodków, który
odpowiada za to, czy czujemy się np. mężczyzną czy kobietą, okaże
się niezgodny z całą resztą genomu i kariotypu, to w tym momencie
dochodzi do czegoś, co nazywamy transseksualizmem, czyli mamy do
czynienia z osobą, której
płeć mózgu jest zgodna z przeciwną
płcią niż płeć fizyczna ciała danej osoby.
Taki
ktoś może być w pełni rozwiniętym
fizycznie mężczyzną, który ma mózg
kobiecy: kocha mężczyzn, w związku chce być kobietą, w seksie
chce być kobietą, w społeczeństwie chce być kobietą. Jedyną
przeszkodą jest tu ciało, które nie współgra z całą resztą
ośrodków w głowie. Warto
podkreślić, że transseksualizm nie
dotyczy tylko sfery seksualności – transseksualizm dotyczy całości
aspektów płci: osobowości, roli społecznej, relacji z innymi
ludźmi, zachowania, a seksualność tej osoby jest tylko jednym z
aspektów transseksualizmu.
Takie
anomalie próbowano, z dość mizernym skutkiem, leczyć
transplantacjami jąder, lobotomią i elektrowstrząsami. Teraz mamy
XXI wiek, a do dziś w Polsce nie brakuje „autorytetów”
uważających, że dzięki modlitwie i otworzeniu się na Jezusa
można kogoś takiego naprawić.
Dla
mnie to oczywiste – jeśli jestem heteroseksualnym mężczyzną i
podobają mi się kobiety, to sam pomysł, aby ktoś chciał mnie
„wyleczyć” i sprawić, abym zapałał miłością do facetów i
w seksie odgrywał rolę żeńską, wydaje się czymś szalonym. To
są rzeczy zdeterminowane w okresie rozwoju płodowego i nie mamy na
to żadnego wpływu, bo tacy właśnie się urodziliśmy. A
elektrowstrząsy i lobotomie? Cóż, medycyna ma na kartach swej
historii różne niechlubne epizody. Wbrew pozorom, niektóre nawet
dały nam jakąś wiedzę. Trzeba jednak pamiętać, że nadal
się rozwijamy.
Na pierwszym roku studiów powiedziano mi, że zanim
skończę naukę, duża część wiedzy medycznej, którą wtedy
posiadaliśmy, będzie już nieaktualna. Jestem przekonany, że za
dwadzieścia parę lat powiemy sobie – „Boże, ale byliśmy głupi
w tym 2021 roku. Przecież te zabiegi należało wykonać zupełnie
inaczej!”. Kto wie? Może
za dziesięć, piętnaście lat będą
już badania, dzięki którym dowiemy się jakie jeszcze inne
czynniki determinują transseksualizm poza rozwojem płodowym, a
także jakie znaczenie i wpływ mają środowisko, wydarzenia z
dzieciństwa, czy na przykład traumy z jakichś kluczowych momentów
naszego dojrzewania płciowego.
... i będzie też możliwe wykonanie operacji, po której mężczyzna w
pełni stanie się kobietą, urodzi dziecko, a następnie wykarmi je
własnym mlekiem?
Powiem
w ten sposób – na tę chwilę jest to czysta fantastyka. Żeby być
matką, trzeba mieć przecież komórki jajowe. Wiedząc jednak, że
mamy też komórki pierwotne (
stem cells), z których mogą
powstać różne tkanki i organy – ząb, skóra, włos i każdy inny
rodzaj tkanki – to kto wie, może uda się kiedyś wytworzyć z
tego komórki jajowe. Moja wyobraźnia na ten moment nie do końca to
ogarnia, ale nie wyklucza. Gdybyś powiedział osobie żyjącej w
1900 roku, że za sto lat będziemy w stanie pobrać serce z ciała
człowieka, który umarł dwie minuty temu i wszczepić je innej
osobie, to prawdopodobnie popukałby się w głowę. Wierzę, że w
przyszłości medycyna przyniesie nam rozwiązania i być może takie
operacje będą możliwe. Za Twojego życia w nauce zdarzyły się
rzeczy, w które ty, jeszcze jako dzieciak, nie uwierzyłbyś, że
będą miały miejsce. A jednak się wydarzyły. Czy umawiając się
z kolegami codziennie o ustalonej godzinie, pod trzepakiem,
przypuszczałbyś, że za te 30-parę lat będziesz rozmawiał z
nimi za pomocą grupy na komunikatorze internetowym zainstalowanym w
słuchawce, która nie jest przypięta kablem do telefonu?
Pierwszy
głośny, udany zabieg operacji tzw. korekty płci dokonano w grudniu
1952 roku, kiedy to 27-letni Duńczyk George Jorgensen poddany
został terapii hormonalnej, a następnie przeprowadzono na nim całą
serię operacji, dzięki którym młody blondyn o męskich rysach
twarzy wkrótce „stał się” atrakcyjną kobietą. Wiele osób
uważa, że tego typu procedury – dosłownie – ratują ludziom życie.
Gdyby
95% czasu zajmowało Ci myślenie, że nie jesteś w swojej skórze,
to moment, w którym odniósłbyś wrażenie, że wreszcie, po wielu
latach swojego życia, stałeś się tym, kim powinieneś być, w tym
także w roli społecznej i rodzinnej, byłby dla ciebie bardzo
cenny.
Zabiegi
tego typu przeprowadzano już przed wojną. Ich celem było
upodobnienie pacjenta wyglądowo i fenotypowo do przeciwnej płci.
Natomiast pierwsze próby wytwarzania prącia z fałd skórnych, np.
pobranych z fragmentu uda, podejmowano na przełomie lat 60. i 70.
Prób było wiele, natomiast jeśli chodzi o efekty kosmetyczne, to na
początku z całą pewnością były one mocno wątpliwe. A jednak
znaleźli się lekarze, którzy trochę jak bracia Wright zapragnęli
wejść na tereny nieznane i zbadać gdzie są granice, przetrzeć
nowe szlaki w medycynie.
Z
drugiej strony osoby transpłciowe są pacjentami bardzo
zdeterminowanymi i zdają sobie sprawę, że korekta płci to proces
wieloetapowy, któremu często mogą towarzyszyć komplikacje, a
ostateczny efekt nie zawsze będzie idealny. Jestem skłonny
przypuszczać, że nawet dzisiaj nie ma takiego pacjenta, u którego
nie pojawiły się żadne powikłania.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą