Szukaj Pokaż menu

Ciekawostki filmowe, o których mogłeś nie słyszeć

74 784  
281   19  
Dlaczego czarne charaktery nie używają produktów Apple, co imituje dźwięk łamanych kości, dlaczego producenci filmowi świadomie zostawiają "wpadki" i kilka innych ciekawostek.

Kolejka górska, która wyzwala w ludziach skrajnie różne emocje

42 981  
236   19  
Witajcie w wesołym miasteczku. Macie ochotę na przejażdżkę kolejką górską? A czemu by nie? Jesteście twardzi i nic was nie ruszy? Jasne! Na to wsiadajcie, zapinajcie pasy i szykujcie się na emocjonalny rollercoaster!

Kradzieże w pracy, zemsta taksówkarza i inne anonimowe opowieści

47 109  
315   70  
Dziś będzie o zaniedbanym, choć szczęśliwym dziecku, niezaradnym chłopaku i byciu jak prawdziwa gwiazda, a na koniec kilka słów z dyżurki pielęgniarki.

#1.


Chyba tak na co dzień, w szkole podstawowej, było po mnie widać, że jestem trochę zaniedbanym dzieckiem. Mama mnie nie czesała, więc włosy miałam związane w byle jaką kitkę, ubrania też pewnie średnie, a na dokładkę nigdy nic nie ogarniałam w szkole, bo rodziców nie interesowały moje zadania domowe. Ale mimo to szczęśliwie wspominam dzieciństwo. Wiecznie ganiałam na dworze z innymi dzieciakami i było generalnie fajnie.

Kiedy byłam w drugiej klasie podstawówki, moja nauczycielka powiedziała mi, że przyszedł do szkoły pewien pan, który powiedział, że opłaci jednemu dziecku z klasy obiady na cały rok. Pani powiedziała, że zaproponowała mnie i od jutra będę na długich przerwach jadła obiady na stołówce.
Nie wiem kim był ten pan, ale dziękuję. Obiecałam sobie, że po studiach, jak będę już pracować i lepiej stać finansowo, to też zrobię taki prezent jakiemuś dziecku z podstawówki.

#2.

Miałam kiedyś chłopaka, który był chyba najbardziej niezaradną osobą jaką znałam. Przyzwyczajony był do tego, że pomagają mu wszyscy – od rodziców, przez znajomych, po dziewczyny. A że ja nie lubię utrzymywać darmozjadów, którzy nie są w stanie podjąć najbardziej nawet banalnej pracy, w końcu powiedziałam, że mam tego dość i zerwałam z nim. Zrobił mi awanturę krzycząc, że tak naprawdę nic o nim nie wiem, że prowadzi on dochodowy biznes, a kasą nigdy się przede mną nie chwalił, bo nie chciał, abym oceniała go przez pryzmat jego niewyobrażalnego majątku. Następnie wyszedł z domu trzaskając drzwiami. I kiedy już myślałam, że mam tego faceta z głowy, ten po chwili wrócił, aby pożyczyć ode mnie pieniądze na benzynę...

#3.

Dziś mój syn uznał, że świetnym pomysłem będzie zrobienie mi urodzinowej niespodzianki. A polegała ona na odegraniu marszu imperialnego ze „Star Wars” na waltorni. W mojej sypialni. W akompaniamencie całego zespołu wirtuozów instrumentów dętych. O 5 nad ranem. Mimo wszystko jestem cholernie wzruszony.

#4.


Wstyd przyznać, ale byłam (jestem?) złodziejką...
Kilkanaście lat temu pracowałam w supermarkecie. Bez prawa jazdy, 15 km od domu, do większej wioski szłam pieszo, a potem łapałam stopa. Zarabiałam zawrotne 1100 zł. Niestety - było to za mało jak na potrzeby mojej rodziny. Sytuacja była taka - ja i starszy brat pracujący, matka bierze alimenty na 4 młodszych. Ojciec pozostałej trójki nie żyje, dzieciaki nie mają po nim nawet renty (tak, razem ze mną 9 dzieci). Babcia ma emeryturę, też wszystko idzie na dom. Dlatego też bywało, że nie miałam pieniędzy, żeby kupić sobie coś do jedzenia/picia w pracy.

Wracając do tematu wyznania - w pracy idąc na przerwę, okazywało się kierowniczce paragon, ona podpisywała i dopiero można było usiąść i zjeść. Szybko zauważyłam, że kierowniczka nawet nie patrzy na te paragony, tylko szybko strzela parafkę i wraca do swoich zajęć. Wystarczyło więc schować sobie paragon z batonikiem czy napojem i gotowe - a takich kasując drukowałam mnóstwo, bo obok była szkoła podstawowa i połowa uczniów przychodziła na przerwie po małe zakupy. Dla usprawiedliwienia dodam, że taki paragon nigdy nie przekraczał kwoty 4-5 zł, najczęściej Kubuś + snickers, bagietka czosnkowa + puszka pepsi.

Jednak jak to się mówi - kradzież to kradzież. Pamiętam, jak strasznie się bałam na początku, że ktoś zauważy, jednak nigdy się nie wydało. Raz też zdarzyło mi się "pożyczyć" sobie pieniądze z kasetki - równe 50 zł. System był taki, że w przypadku manka (czyli braku pieniędzy w kasie) spisywało się oświadczenie w stylu - zgadzam się na potrącenie z kolejnej pensji kwoty takiej a takiej z powodu braku w kasie. O tym też wiecie tylko wy.

#5.

Rano, dopiero co zacząłem pracę (jestem taksówkarzem), podchodzi klient. W średnim wieku, w garniturze. Wsiada, podaje nazwę ulicy i jedziemy. Standard. Gdy miał już wysiadać, powiedziałem cenę, ok. 40 zł, a wtedy on powiedział "Nie mam". Nawet nie spojrzał do portfela, tylko powiedział "Nie mam" i dodał "I co z tym zrobisz?". Więc zablokowałem drzwi i odwiozłem go na miejsce, skąd go zabrałem. Może i zmarnowałem czas, ale satysfakcja pozostała.

#6.



Moje ciocie są bliźniaczkami tak do siebie podobnymi, że nawet ja mam problemy z rozróżnieniem która jest która. Obie również są lekarkami i właśnie podczas dyżuru zdarzyła się komiczna sytuacja, którą chcę się z Wami podzielić.
Obie ciocie są długowłosymi blondynkami, tego dnia jedna miała włosy rozpuszczone, a druga zaplecione w warkocz. Obchody po oddziale wykonywały zamiennie i niezależnie, aż jedna z pacjentek nie wytrzymała:
- Pani to nie ma co robić, że ten warkocz ciągle splata i rozplata?!!

Nie wierzyła, póki nie zobaczyła obu naraz :)

#7.

Niedawno oglądałam teledysk, w którym jest scena, gdzie chłopak wychyla się do tyłu na huśtawce i wygląda jakby lewitował. Tak się składa, że na przedpokoju mam haki po huśtawce dla dzieci (takiej do 10-15 kg), więc jako Polka do ostatniej warstwy cebuli pomyślałam sobie "że niby ja tego nie zrobię?". Zawiesiłam huśtawkę, usiadłam, wychyliłam się do tyłu i poczułam się, jakbym szybowała na chmurce. Spełniłam swoje marzenie o byciu jak prawdziwa gwiazda.

A tak na serio 15 szwów, wybity bark, lustro do wymiany, a w ścianie dwie dziury po hakach.

#8.

Jestem pielęgniarką i od 14 lat pracuję w szpitalu na oddziale wewnętrznym. Opiszę Wam pewną historię.
Dyżur zaczęłam o szóstej, było nas cztery - dwie opiekunki medyczne i dwie pielęgniarki. I około 45 pacjentów (zwykle jest więcej). Opiekunki zaczęły toalety pacjentów, koleżanka szykowała leki - wstrzyknięcia i tabletki. Robimy to jak najszybciej, ale też bardzo dokładnie, bo źle podany lek może zaważyć na życiu czy zdrowiu pacjenta. Ja poszłam pobierać krew do badań, a potem pomóc opiekunkom, uwijałyśmy się jak mrówki, bo już zaczęli rozwozić śniadanie. Każdego pacjenta trzeba umyć jak najdokładniej, ale szybko. Druga pielęgniarka w tym czasie zaczęła karmić pacjentów (sześciu potrzebowało pomocy). Nakarmiłam też trzech pacjentów, bo koleżanka musiała rozwieźć tabletki, a leki trzeba podać na określoną godzinę. Potem poleciałam po aparat do mierzenia ciśnienia, każdemu pacjentowi zmierzyłam RR, temperaturę, puls, zapytałam o samopoczucie, ból itp., uzupełniłam karty gorączkowe (koleżanka w tym czasie przyjmowała nowych pacjentów na oddział). Musiałam jeszcze upewnić się, że od każdego pacjenta pobrano próbki do badań.

Po 11.00 poszłam do dyżurki i miałam chwilę przerwy - usiadłam na 15 minut, pierwszy raz od szóstej rano, zrobiłam sobie kawę. Potem zaczęłam szykować leki na popołudnie. Po 12:30 podawanie leków, a w międzyczasie kilkanaście odłączeń kroplówek, zmiany opatrunków, rozmowy z rodzinami pacjentów i lekarzami (to razem z koleżanką).
O 14.00 opiekunki poszły do domu, a ja zwiozłam dwunastu pacjentów na różne badania - USG, TK, RTG i inne takie. Z chodzącymi nie ma problemu, ale trzy osoby musiałam wozić na tych dużych łóżkach szpitalnych sama (koleżanka nie mogła zostawić oddziału, a w tym czasie uzupełniała dokumentację).

Jak wróciłam, zabrałam się za swoją część dokumentacji, a koleżanka poszła do pacjentów - niektórych przewinąć, innych obrócić, komuś coś podać. Miałyśmy dwie krótkie przerwy na kawę i jedzenie, ale ciągle w stanie gotowości, bo w każdej chwili ktoś mógł czegoś potrzebować.

Po 17.00 miałam trochę luzu. Usiadłam w gabinecie zabiegowym, żeby trochę odpocząć. Drzwi były otwarte, więc widziałam jak na oddział weszło starsze małżeństwo. Spojrzeli na mnie, przywitaliśmy się.... I usłyszałam, jak kobieta mówi cicho do męża: "A te k**wy nic tylko siedzą... Cały dzień na dupie i jeszcze podwyżek chcą".

Odechciało mi się wszystkiego.
315
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu Kolejka górska, która wyzwala w ludziach skrajnie różne emocje
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu W Australii wszystko chce cię zabić. I nie są to tylko zwierzęta
Przejdź do artykułu Typowe matki w akcji - jak tu ich nie kochać?
Przejdź do artykułu Zwykłe zdjęcia, które połączone w pary tworzą bardzo nieczyste obrazki
Przejdź do artykułu 12 rzeczy istotnych dla introwertyków, które innym pomogą lepiej ich zrozumieć
Przejdź do artykułu 12 lifehacków tak idiotycznych, że niemal genialnych
Przejdź do artykułu 12 anegdot z pracy polskiego adwokata
Przejdź do artykułu 7 zwariowanych ciekawostek z odległego Kazachstanu
Przejdź do artykułu Dziewczyny w lateksie i skórze XIX
Przejdź do artykułu Co tak naprawdę robią kobiety, gdy „idą się odświeżyć”

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą