Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Zamachy, twierdza widmo i III wojna światowa - plany z czasów II wojny światowej, które nigdy nie weszły w życie

83 894  
366   17  
W czasie II wojny światowej przeprowadzono wprost niezliczoną ilość różnych operacji wojskowych, dużych i małych, udanych i nie. Ale i tak była to kropla w morzu w porównaniu z operacjami, których nie wdrożono w życie, które pozostały tylko w sferze planów. Opowiem teraz o trzech takich przykładach, które nigdy się nie ziściły, ale które mimo to wpłynęły na historię świata.

Foxley/Weitsprung

Wśród tajnych akcji służb specjalnych były i zwykłe zabójstwa. Podczas wojny Brytyjczycy doszli do wniosku, że fajnie by było zabić Hitlera. Trzeba przyznać, że facet sobie zasłużył, a poza tym miano nadzieję na osłabienie w ten sposób III Rzeszy. Pierwotnym planem było wysadzenie osobistego pociągu Hitlera, zwanego Amerika, a od 1943 roku Brandenburg. Ten pomysł w końcu porzucono, mimo przeprowadzenia szerokich przygotowywań - niemiecki przywódca był zbyt nieprzewidywalny, nigdy nie było wiadomo, gdzie i kiedy każe skierować swój pociąg, a stacje kolejowe były informowane o jego przybyciu z zaledwie kilkuminutowym wyprzedzeniem. Kolejny plan zakładał wrzucenie trucizny do wody pitnej w pociągu Hitlera. Lecz brytyjskie tajne służby miały ogromny problem z umieszczeniem wewnątrz Ameriki swego człowieka, który mógłby wykonać takie zadanie.

Latem 1944 roku w Normandii wzięto do niewoli byłego członka osobistej straży Hitlera. Podczas przesłuchiwań był on bardzo rozmowny. Wyjawił m.in., że w swojej alpejskiej rezydencji - Berghofie - wiadomy pan z wąsikiem zawsze i w tym samym czasie chodzi na poranny spacer i że jest wtedy sam. W dodatku gdy jest on w Berghofie, wciągana jest tam na maszt nazistowska flaga. Pomagając sobie jeszcze nasłuchem radiowym oraz skrzętnie zbieranymi informacjami o Berghofie, przygotowano ostateczny plan zamachu. Zakładał on zrzucenie na spadochronach dwóch agentów: brytyjskiego snajpera i mówiącego po niemiecku Polaka, noszących niemieckie mundury. Snajper został już wybrany i intensywnie szkolił się w strzelaniu do manekinów z typowego karabinu Wehrmachtu - Kar98k. Udało się też znaleźć na miejscu człowieka gotowego pomóc.

Plan miał wsparcie Churchilla, ale w samym tworzącym go SOE (Kierownictwie Operacji Specjalnych), miał wielu przeciwników. Argumentowali oni, że w 1944 roku klęska Niemców była już bliska i nie było trzeba uciekać się do skrytobójstwa, zwłaszcza że Hitler mógłby wtedy zostać męczennikiem, na co z pewnością nie zasługiwał. Operacja Foxley miałaby też negatywny dla Wielkiej Brytanii wydźwięk na świecie. Przede wszystkim jednak agenci SOE doszli do wniosku, że dla aliantów lepszy jest Hitler żywy niż martwy. Zwłaszcza wtedy, w drugiej fazie wojny, oceniali go jako nieudolnego, zaślepionego, podejmującego cały szereg fatalnych decyzji. Obawiano się, że jego następca okaże się znacznie bardziej kompetentny, co dodatkowo przedłuży wojnę i uczyni z Niemców jeszcze bardziej niebezpiecznych przeciwników. Ostatecznie ten plan został porzucony, co zapewne uratowało życie jego niedoszłym wykonawcom. SOE planował bowiem zamach na listopad 1944 roku, podczas gdy Hitler po raz ostatni przebywał w Berghofie 13 i 14 lipca. Potem już nigdy tam nie wrócił.


Niektórzy uważają, że śmierć Hitlera w 1944 roku skróciłaby wojnę, ocalając kilka milionów ludzi i ograniczając zdobycze Stalina. Z drugiej strony nowe władze niemieckie wcale nie musiały być skłonne do rozmów, za to skuteczniej kierowałyby obroną. W dodatku ewentualny kompromisowy pokój miałby wiele wad: możliwość odrodzenia się militarystycznych Niemiec, jak po I wojnie światowej, ponowne pojawienie się mitu o ciosie w plecy (znowu jak po I wojnie światowej) albo niemożność ukarania zbrodniarzy wojennych - w najlepszym razie z wyjątkiem niektórych esesmanów. Źle by na tym wyszła też Polska. Mielibyśmy zachodnią granicę zbliżoną do tej, którą miała II Rzeczpospolita, ale wschodnią podobną do obecnej, bo ZSRR za darmo tej wojny rzecz jasna nie zamierzał toczyć.

Foxley miał swego złego brata bliźniaka po drugiej stronie, czyli Weitsprung (Skok w dal) - niemiecki plan zabicia Churchilla. Z tym że Niemcy nie rozdrabniali się i zamierzali za jednym zamachem także zabić Stalina i porwać lub zabić Roosevelta. Słowem, narodził się u nich pomysł ataku na konferencję Wielkiej Trójki w Teheranie, odbywającą się od 28 listopada do 1 grudnia 1943 roku. Dowiedzieli się o niej z przechwyconych meldunków amerykańskiej marynarki. Zrzucili swoich agentów w Iranie koło miasta Qom, skąd przedostali się oni do Teheranu i wykonali rozpoznanie dla głównej grupy uderzeniowej, która miała przybyć później pod wodzą słynnego Otto Skorzennego. Zabójcy mieli dostać się do brytyjskiej ambasady kanałem dostarczającym wodę i zabić Churchilla w dniu jego urodzin, 30 listopada.


Plan się jednak szybko posypał. Niemców wykryła grupa sowieckich agentów w Iranie, kierowana przez 19-letniego Geworka Wartaniana, syna innego sowieckiego szpiega (Wartanian został w końcu pułkownikiem radzieckiego wywiadu i dożył 2012 roku). Jego siatka w 1940 i 1941 roku zidentyfikowała podobno aż 400 niemieckich szpiegów, a przed konferencją w Teheranie znalazła wszystkich właśnie przybyłych agentów i ich wszystkie radiostacje. Wartanian twierdził, że kazał pojmanym Niemcom ostrzec Berlin o wpadce i wsypaniu całego planu. Korciło go, aby zaczekać na Skorzennego i zastawić na niego pułapkę, ale nie chciał ryzykować bezpieczeństwem przywódców alianckich. Niemcy oczywiście w tej sytuacji skasowali operację Skok w Dal. Notabene, Rosjanie dowiedzieli się o niej niezależnie z jeszcze jednego źródła, mianowicie od swego szpiega Nikołaja Kuzniecowa, który prawie przez 2 lata, podszywając się na Ukrainie pod niemieckiego oficera (którego Rosjanie mieli u siebie w niewoli), zbierał informacje i zabił kilku nazistowskich dostojników. Prawdziwy Hans Kloss.

Taka jest wersja lansowana przez ZSRR, KGB, a potem przez Rosję. Oraz najbardziej rozpowszechniona wśród historyków. Ale są w tej sprawie poważne znaki zapytania. Po pierwsze, w wersję sowiecką już w Teheranie wątpili obaj sojuszniczy ambasadorowie w ZSRR: brytyjski (Kerr) i amerykański (Harriman). Po drugie, Skorzenny w swoich wspomnieniach nic nie wspomniał o Skoku w Dal. Przede wszystkim jednak, ostrzeżenie Amerykanów o planowanym zamachu było bardzo na rękę Stalinowi i Rosjanom. Ambasada amerykańska w Teheranie była odległa o 2 km od sąsiadujących ze sobą ambasad radzieckiej i brytyjskiej. Sowieci zaprosili ekipę Roosevelta do własnej argumentując, że codzienne przejazdy byłyby dla Niemców świetną okazją. W ten sposób mieli amerykańską delegację pod bokiem i izolowaną od Brytyjczyków, w niewątpliwie podsłuchiwanych pomieszczeniach. Konferencja w Teheranie okazała się wielkim sukcesem Sowietów. Cała ta historia ze Skokiem w Dal mogła być ich blefem, mającym ułatwić im urabianie Roosevelta i jego urzędników. Jakakolwiek była prawda, to choć niezrealizowany, plan tej operacji wpłynął na losy świata. Szczególnie fatalnie na nas, Polaków.

Twierdza Alpejska

Twierdza Alpejska, czyli planowana przez Niemców olbrzymia reduta w Alpach, w której mieli zatrzymać pochód armii alianckich, okazała się rodzajem samosprawdzającej się przepowiedni. Otóż jesienią 1944 roku szwajcarska prasa - i być może za nią amerykański wywiad w Szwajcarii - zaczęły donosić o budowaniu fortyfikacji w wysokich górach. Nie była to prawda. Choć Niemcy faktycznie już wcześniej miewali takie pomysły (wiosną 1944 roku Himmler, jesienią 1943 roku grupa inżynierów Wehrmachtu), to do 1945 roku realnie niemal nic w tej sprawie nie uczyniono. Silniejszy impuls nastąpił dopiero, gdy problemem zainteresował się Hitler, a pomysł dotarł do niego bardzo okrężną drogą. Najpierw była szwajcarska prasa i przechwycony przez Niemców raport amerykańskiego agenta w Szwajcarii. Tymi doniesieniami zainteresowali się gauleiter (nazistowski namiestnik) Tyrolu Franz Hofer i SS-Sturmbannführer Hans Gontard, którzy uznali, że to całkiem dobry pomysł. Ale i tak, po ich oficjalnym raporcie, Hitler dopiero 12 kwietnia 1945 roku rozkazał zbadać możliwości i budować umocnienia w sercu Alp - tak zwany Rdzeń Alpejski albo Wewnętrzną Twierdzę Alpy.
Oczywiście było już o wiele za późno. Ze względu na małą ilość czasu i ograniczone niemieckie zasoby u schyłku wojny, w rzeczywistości niewiele uczyniono. Dlatego do dziś wielu historyków w ogóle nie wierzy w istnienie Twierdzy Alpejskiej, uważając ją za urojenie narodowosocjalistycznego kierownictwa oraz produkt goebbelsowskiej propagandy.


W każdym razie w Obersalzbergu - alpejskiej siedzibie Hitlera - wykuto 79 podziemnych bunkrów z systemem korytarzy bliskim trzem kilometrom. Zadbano o odpowiednie zapasy. W Alpy przeniosła się duża część nazistowskiego aparatu władzy - m.in. Göring, Kaltenbrunner, Kesselring, sztab Himmlera, liczne urzędy Wehrmachtu, SS i Gestapo, Müller - szef Gestapo, Gehlen - szef wywiadu przeciwko ZSRR, czy też Adolf Eichmann oraz słynny spec od mokrej roboty - Skorzenny. Przybyło także wielu gauleiterów i całe tysiące kolaborantów z innych krajów. A także ukryto mnóstwo złota, pieniędzy, książek, dzieł sztuki z całej Europy oraz mniej lub bardziej tajnych archiwów. Sama tylko zagadka alpejskiego jeziora Toplitz, za sprawą której zginęło co najmniej trzech ludzi, zasługuje na odrębny, fascynujący artykuł.

Pod koniec wojny Hitler zastanawiał się nad przeniesieniem się do Norwegii lub właśnie do Twierdzy Alpejskiej, a 12 kwietnia 1945 roku wysłał większość zajmujących się nim ludzi do Berghofu (na Obersalzberg), aby go przygotowali na jego przybycie. Jednak 10 dni później, naciskany przez Goebbelsa, zmienił plany i postanowił pozostać do końca w Berlinie.
Ale gdy Hitler decydował o nadrzędności Berlina względem Twierdzy Alpejskiej, dowódcy amerykańscy zdążyli już uczynić odwrotnie. Wybitnie zaniepokoiły ich doniesienia o niemieckiej koncentracji sił w łatwych do obrony Alpach. Otrzymywali meldunki nawet o 200-300 tysiącach żołnierzy Wehrmachtu, SS i Volkssturmu, fortyfikujących się w alpejskich dolinach i na wyniosłych zboczach. Naczelny dowódca zachodnich aliantów, Dwight Eisenhower, obawiał się, że jego wojska spotkają tam nawet 100 dywizji piechoty i nawet do 30 dywizji pancernych, walczących do ostatniego człowieka. A na ich tyłach całe sfanatyzowane władze nazistowskie z Hitlerem na czele, podziemne fabryki produkujące nowe, tajne rodzaje broni oraz szkoląca się armia nazistowskich partyzantów, gotowych zmienić alianckie tyły w piekło. Wobec tego Eisenhower nakazał przeprowadzenie głównego, finalnego ataku nie na wschód - na Berlin - tylko na południe, ku Alpom, aby przechwycić jak najwięcej wojsk niemieckich, zanim zdążą się one skryć w górach. Uradowało to Sowietów, pragnących mieć wyłączność na stolicę III Rzeszy. Stalin nakłamał zachodnim aliantom, że tak jak oni, on też traktuje Berlin jako cel drugorzędny. Jednocześnie koncentrował tam olbrzymie siły. Mimo oporu chcących atakować Berlin Brytyjczyków, zwłaszcza Churchilla i Montgomery'ego, Amerykanie z góry oddali Rosjanom wschodnie Niemcy wraz ze stolicą. Marszałek Montgomery już 31 marca 1945 roku dostał od Eisenhowera rozkaz odstąpienia od planowanego przez siebie natarcia na Berlin.


Major Gangl, oficer Wehrmachtu, który stanął po stronie Amerykanów w bitwie o zamek Itter

Można ubolewać nad naiwnością Eisenhowera, ale Niemcy rzeczywiście mieli w tym czasie w Alpach lub planowali tam wycofać 200-300 tysięcy żołnierzy, dokładnie jak meldował aliancki wywiad. Tyle że nie zdążyli porządnie ufortyfikować swoich pozycji. No i choć niektóre oddziały stawiały fanatyczny opór do końca, to większość, ogarnięta beznadzieją i zniechęceniem, szybko się poddawała Amerykanom i Francuzom. Zburzono tylko część mostów - plany zniszczenia pozostałych spalili niemieccy oficerowie. Bardzo różne było zachowanie tamtejszej ludności. Byli tacy, którzy uciekli w góry z zamiarem walki partyzanckiej, ale wielu chętnie służyło atakującym jako przewodnicy. Nad niektórymi miejscowościami zapanowali nagle się ujawniający bojownicy Tyrolskiego Ruchu Wolnościowego, zaś żołnierze Wehrmachtu skarżyli się z goryczą, że lokalna ludność wydawała się być sercem bardziej za Amerykanami niż za własnymi rodakami. W zamku Itter doszło nawet do regularnej i niezwykle zaciętej bitwy między esesmanami a walczącymi wspólnie żołnierzami Wehrmachtu i US Army. W dodatku Niemcy zbyt słabo obsadzili Alpy swoim wojskiem. Wiele z przewidzianych tam do użycia dywizji nie zdołało ujść w góry. W efekcie postępy oddziałów amerykańskich i francuskich były szybkie. 6 maja weszła w życie kapitulacja Grupy Armii G, choć ostatnia kompania powędrowała do niewoli dopiero 23 maja.

Twierdza Alpejska nie odmieniła losów wojny ani nawet jej nie przedłużyła. Ale za to wpłynęła na dzieje powojenne, w dużym stopniu decydując o linii podziału Niemiec między ZSRR i Zachód.

Nie do pomyślenia

Historycy często uważają, że zachodni politycy i dyplomaci podczas wojny wykazywali wobec Sowietów daleko idącą naiwność i ugodowość, co Stalin i jego pomagierzy skrzętnie wykorzystywali. Polski upór i wrogość względem ZSRR mocno aliantów irytowały. Jeszcze w październiku 1944 roku Churchill pokłócił się na tym tle z polskim premierem na uchodźstwie, Stanisławem Mikołajczykiem, krzycząc: "Powiemy światu, jacy jesteście nierozsądni. Rozpętacie kolejną wojnę, w której zginie 25 milionów ludzi. Ale was to nie obchodzi".

Jednak w 1945 roku Churchill zaczął zmieniać zdanie. Lutowa konferencja w Jałcie uświadomiła mu, że z Sowietami nie da się normalnie dogadać, że ciągle będą żądać więcej i że słabo przestrzegają umów z Zachodem. W szczególności zwątpił on, czy Stalin i jego ludzie rzeczywiście, jak to deklarowali, będą respektować niepodległość Polski. Wobec tego Churchill postanowił przygotować się do ewentualnej wojny z ZSRR w imię oswobodzenia Polski i zabezpieczenia zachodniej Europy przed radzieckimi zakusami. Na jego zlecenie wojskowi w połowie kwietnia zajęli się w największej tajemnicy opracowaniem planu ataku na siły Armii Czerwonej i zepchnięcia ich ze środkowej części kontynentu. Należy tu podkreślić, że w żadnym momencie ani Churchill, ani brytyjscy dowódcy nie zamierzali niszczyć Związku Radzieckiego (o ile w ogóle było to możliwe), chcieli jedynie oswobodzić Polskę i inne kraje, okupowane przez radzieckie dywizje. Brytyjczyków przerażała perspektywa braku szybkiego i przekonywującego zwycięstwa, bo musiało się to przerodzić w kolejną wieloletnią wojnę totalną. Zresztą i tak by się to skończyło, gdyby Stalin mimo klęsk nie zgodził się na ustępstwa i ponownie poprowadził narody ZSRR do bezkompromisowej walki.


Niemieccy jeńcy

Stosownie do tych kalkulacji, Brytyjczycy stworzyli dwie wersje planu (noszącego wiele mówiącą nazwę Unthinkable, czyli Nie Do Pomyślenia). Pierwszą wersją był "Szybki sukces" i zakładała ona, że Sowieci po klęskach w Niemczech i w Polsce zgodzą się na podpisanie pokoju oswobadzającego państwa środkowej Europy. Drugi wariant to "Wojna totalna" i zakładał radziecki upór i brak gotowości do porozumienia. Mówiąc krótko, mówił on o III wojnie światowej - tym bardziej że brytyjscy planiści spodziewali się, że ZSRR z miejsca zawrze sojusz z Japonią. Brytyjczycy wykonali już nawet pewne realne kroki - choćby gromadzenie (zamiast niszczenia) niemieckiej broni z myślą o wyposażeniu w nią niemieckich wojsk po ich dołączeniu się do wojny z ZSRR.

Planiści w Londynie sprawnie i dość rzetelnie wykonali zadanie, ale bez specjalnego entuzjazmu. Generał Hastings Ismay - szef sztabu Churchilla - napisał: "Czy Wielka Brytania i Stany Zjednoczone powinny zapomnieć, co mówiły na temat swojej determinacji, by zniszczyć nazizm? Podać Niemcom dłoń i wspólnie zmiażdżyć niedawnych sprzymierzeńców? Trudno się oprzeć konkluzji, że taka wolta, niesprawiająca problemu dyktatorom, była absolutnie nie do pomyślenia [sic!] w przypadku przywódców państw demokratycznych".

Problemów z operacją Unthinkable było zresztą co niemiara. Churchill zakładał, że w ataku wezmą udział wojska amerykańskie, ale USA z pewnością kompletnie nie były tym zainteresowane. W 1945 roku prowadziły politykę ugłaskiwania rosyjskiego niedźwiedzia. Zarówno Roosevelt, jak i w nieco mniejszym stopniu jego następca Truman, wykazywali się miękką postawą wobec Stalina. Więcej nawet, wraz ze schyłkową fazą II wojny światowej pogłębiały się spory między USA i Wielką Brytanią. Raptem kilka dni po niemieckiej kapitulacji Amerykanie oskarżyli Brytyjczyków o irracjonalny lęk przed bolszewickim zagrożeniem i w ogóle mało się wtedy przejmowali Europą. Chcieli wierzyć, że wszystkie spory załatwi powstająca wtedy ONZ. Podważali brytyjską władzę na świecie zgodnie ze swoją wrogą postawą względem kolonializmu. Z drugiej strony, wciąż tocząc walki z Japonią i będąc pod naciskiem własnej opinii publicznej, chcieli szybko zabrać swe dywizje z Europy i przerzucić je na Pacyfik lub zdemobilizować.


Pozycje alianckich armii 10 maja 1945

Drugim problemem byli Niemcy. Churchill chciał w drugiej fazie wojny z ZSRR użyć wojsk niemieckich, po ich oczyszczeniu z nazistów. Niemcy z pewnością chcieliby walczyć. Niektórzy, aby zemścić się na Sowietach za klęski i okrucieństwa. Inni, aby wyzwolić wschodnią część swej ojczyzny. Jeszcze inni zaś ze zwykłego przyzwyczajenia do wojny - setki, jeśli nie tysiące Niemców w 1945 roku zgłosiły się na ochotnika do Amerykanów, gotowi na pójście na wojnę z Japonią! Ale jak na to bratanie się z niedawnym, nieubłaganym wrogiem, patrzyliby brytyjscy i amerykańscy obywatele? Pewnie by upadło morale, a przez oba państwa przetoczyłyby się fale sprzeciwu. Jeszcze gorzej by na to zareagowali Polacy, którzy w liczbie 100 tysięcy mieli dołączyć do walki z ZSRR. Jak można było ich przekonać, aby uczynili to wspólnie ze śmiertelnym wrogiem, z którym dopiero co dobiegła końca 6-letnia wojna?

Planiści zakładali, że w społeczeństwach zachodnich uda się uzyskać powszechne poparcie dla starcia z Sowietami. Wydaje się to jednak mało realne. Ludzie chcieli pokoju, a nie nowej wojny z potężnym przeciwnikiem, zaraz po ustaniu poprzedniej. Powszechne było zmęczenie wojną, a wielu żołnierzy pewnie by uznało swoich dowódców za psychopatów, którzy uparli się, aby doprowadzić do śmierci tych szczęśliwców, którym udało się przeżyć wszystkie te lata zmagań z Niemcami. Ciężko by też było zmienić pozytywne nastawienie względem Sowietów. Przecież od 1941 roku, aby scementować sojusz, propaganda w USA i Wielkiej Brytanii szerzyła podziw i sympatię wobec obywateli radzieckich, ponoszących tak gigantyczne ofiary i dźwigających lwią część ciężaru zmagań z siłami Hitlera.

Oba mocarstwa zachodnie w 1945 roku były głęboko zadłużone - Wielka Brytania głównie wobec USA, a USA wewnętrznie, poprzez obligacje względem własnych obywateli. Oba mocarstwa miały bardzo słabe dane wywiadowcze o Związku Radzieckim - w odróżnieniu od wiedzy Sowietów o Zachodzie. W obu istniało ryzyko rozruchów i aktów sabotażu, dokonywanych przez rodzimych komunistów. Latem 1945 roku jeszcze nie było w zapasie żadnych bomb atomowych. Wojskom brytyjsko-amerykańsko-polsko-niemieckim przeszkadzałyby ogromne kolumny uchodźców, maszerujących przez całą Europę, a potężnemu lotnictwu strategicznemu - praktycznie brak godnych uwagi radzieckich celów do zbombardowania, znajdujących się w zasięgu lotu.

Śmiertelny cios operacji Unthinkable zadali sami brytyjscy planiści, którzy po przeanalizowaniu wszystkich faktów doszli do kilku wniosków. Po pierwsze, Armia Czerwona na lądzie miałaby od dwukrotnej do czterokrotnej przewagi liczebnej. Po drugie, przewaga jakościowa zachodniego lotnictwa zanikałaby w miarę utraty wyszkolonych załóg w strącanych samolotach. Po trzecie, styczność z Armią Czerwoną na długim froncie od Norwegii po Turcję i Iran wykluczała wojnę ograniczoną. Z tego wszystkiego wywnioskowano, że wariant "Szybki sukces" jest nierealny i trzeba się nastawić na ten drugi, czyli wieloletnią, krwawą i rujnującą "Wojnę totalną", a i to tylko pod warunkiem, że USA nie stracą zainteresowania wojną i nie skupią się na Pacyfiku.

8 czerwca przekazano Churchillowi zawierający to wszystko raport. Ostudził on jego prowojenne zapędy. Od tego czasu skupił się na planach wojny defensywnej, czyli na powstrzymaniu ewentualnego ataku Armii Czerwonej na zachód. Jego śladem, choć znacznie później, podążyli Amerykanie, którzy dopiero wiosną 1946 roku zaczęli widzieć w ZSRR wroga. Opracowali wtedy własny plan wojny - "Pincher". Był on jednak planem obronnym i zakładał przeciwstawienie się radzieckiej agresji, a nie oswobodzenie Polski.
3

Oglądany: 83894x | Komentarzy: 17 | Okejek: 366 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało