Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Rewolucyjne wynalazki, które zaginęły gdzieś w mrokach historii

236 963  
555   107  
Podczas gdy jedne genialne i rewolucyjne produkty z miejsca trafiają na sklepowe półki, inne z różnych powodów nie doczekują swojej premiery. Z czasem historia tych porzuconych wynalazków rośnie do rozmiarów legend czy wręcz spowitych mrokiem tajemnic spiskowych, teorii głoszonych przez ujaranych zielskiem fanatyków. Nie zmienia to faktu, że nawet największa brednia ma czasem całkiem realne korzenie.

Elastyczne szkło

Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, elastyczne szkło to nie wynalazek opracowany na potrzeby produkcji nowoczesnych, wyginających się smartfonów. Produkt ten pojawił się już na początku naszej ery, za czasów rządów cesarza Tyberiusza.

Tak w każdym razie twierdzi Izydor z Sewilli, który oprócz bycia arcybiskupem i katolickim świętym, napisał też kilka zacnych kronik. Przedstawił on historię pewnego rzemieślnika, który to opracował metodę produkcji elastycznych, nietłukących się naczyń ze specjalnego szkła. Podczas demonstracji jednego z takich produktów, cesarz cisnął kielichem o podłogę. Ten lekko tylko się wgiął. Wynalazca w mig naprawił uszkodzenie za pomocą kilku fachowych puknięć malutkim młotkiem. Tyberiusz, przetarłszy oczy ze zdziwienia, upewnił się, że jego gość jest jedyną osobą, która zna tajemnicę produkcji tego materiału... a następnie natychmiast kazał go zabić. Cesarz bał się, że elastyczne szkło może w przyszłości stać się towarem, który znacząco obniży wartość złota i srebra.

EV1 – najrzadziej spotykany samochód z lat 90.

W drugiej połowie ostatniej dekady ubiegłego wieku firma General Motors ruszyła z produkcją samochodu EV1. Były to pojazdy w pełni elektryczne, które w tamtym okresie stanowiły prawdziwą sensację na rynku. Mimo że klienci z reguły zachwyceni byli tymi ekologicznymi autami, to żaden z kierowców tak naprawdę nigdy nie wszedł w posiadanie takiego wehikułu. EV1 były dzierżawione od producenta. Osoby zainteresowane tymi samochodami podpisywały z GM umowę leasingową i mogły sobie autko użytkować. Do czasu. W pewnym momencie firma doszła do wniosku, że projekt ten, pomimo dość dużego popytu na elektryczne pojazdy, jest średnio opłacalny i zdecydowała się na jego zakończenie.

Ku zaskoczeniu kierowców, auta zostały im zabrane i zutylizowane bez możliwości uprzedniego wykupienia ich. Egzemplarze, które przeżyły pogrom trafiły do muzeów i prywatnych kolekcjonerów (którzy musieli na piśmie zobowiązać się do tego, że EV1 nigdy nie wyjedzie na ulicę).
Ten zaskakujący manewr z miejsca obudził rzesze ekologów, którzy zarzucili General Motors uleganie wpływom koncernów paliwowych.

Bezpieczne papierosy?

W 1979 roku firma Liggett & Myers zaprezentowała efekt dwóch dekad badań i eksperymentów, mających na celu uczynienie z papierosów produktu bezpiecznego dla ludzkiego zdrowia. Kryjące się pod enigmatyczną nazwą Projektu XA papierosy wzbogacone zostały palladem oraz azotanem magnezu, które to substancje, jak zapewniał producent, miały neutralizować wydzielanie się szkodliwych substancji smolistych.
Niezależnie od tego, czy papierosy faktycznie były zdrowsze niż inne tytoniowe produkty dostępne na rynku, nie miały one absolutnie żadnych szans, aby na nim zaistnieć. Oficjalne stwierdzenie, że „te papierosy są bezpieczne” byłoby jednoznaczną sugestią, że produkty konkurencji to bezpieczne już nie są... Równocześnie byłoby to złamanie żelaznej zasady pomiędzy papierosowymi potentatami, mówiącej, że żadne z przedsiębiorstw nigdy nie będzie działało na szkodę przemysłu tytoniowego poprzez upublicznianie informacji o szkodliwości palenia. Za kulisami projektu doszło też do poważnego ścięcia pomiędzy L&M a firmą Phillip Morris, której prawnicy wysyłali pod adresem autorów Projektu XA całkiem poważne groźby. Ostatecznie „bezpieczne” papierosy nigdy się na rynku nie pokazały.

Paliwo konopne

Ach, konopie – magiczne ziele, co to leczy raka, łata dziury w drogach, prostuje banany oraz sadzi błogi uśmiech na twarzach jego konsumentów. Już w 1912 roku Rudolf Diesel wygłosił przemówienie, w którym opisał wizję przyszłych paliw opartych na olejach roślinnych. Bardzo obiecującym kandydatem, idealnie nadającym się do produkcji biopaliwa, okazały się konopie. Roślina ta rośnie bardzo szybko, jest łatwa w uprawie, a z jej nasion można tłoczyć dobrej jakości olej.
Wizje taniego jak barszcz, łatwo dostępnego paliwa szybko jednak zostały rozwiane – konopie i ich szerokie wykorzystanie stanowiły spore zagrożenie nie tylko dla potentatów bawełnianych, ale także i paliwowych. Pod koniec lat 30. ubiegłego wieku, pod naciskiem wspomnianych lobbistów, amerykańskie władze rozpoczęły swoją wieloletnią krucjatę przeciw konopiom.

Chronowizor

Great Scott! Wygląda na to, że ktoś ubiegł profesora Browna i stworzył wehikuł czasu na długo przed nim. No, dobra – może „wehikuł” to trochę za dużo powiedziane, bo wynalazek, o którym tu mówimy, pozwalał jedynie przeszłość zobaczyć niczym film w kinie.
W latach 60. włoski duchowny Pellegrino Ernetti wraz z innym ojczulkiem rozpoczęli prace nad pewnym tajnym projektem. Do pomocy zwerbowali też tuzin tęgich umysłów świata nauki, wliczając w to Wernhera von Brauna - byłego nazistowskiego inżyniera, twórcę rakiet V-2, a z czasem przykładnego pracownika NASA.
Chronowizor, bo tak się wynalazek zwał, był urządzeniem odczytującym promieniowanie elektromagnetyczne pozostałe po dawnych wydarzeniach. Za pomocą prototypowej maszyny Ernetti oglądał sobie m.in. „Pasję” na żywo. Włoski duchowny nie tylko podziwiał ukrzyżowanie Jezusa, ale i nawet cyknął zbawcy fotkę.

Ojczulek udał się też do starożytnej Grecji, aby nacieszyć oczy premierą tragedii pt. „Thyestes”.
Jak to w tego typu historiach bywa – chronowizor pewnego dnia wyparował. Najpewniej spoczywa gdzieś w ciemnościach watykańskich lochów.

UFO Wiktora Schaubergera

Schauberger był austriackim uczonym, którego pomysły przyciągnęły w 1938 roku nazistowskich oficjeli. Badacz został zaproszony do współpracy z hitlerowskimi naukowcami. Zbyt dużego wyboru nie miał – w razie odmowy obiecano mu kulkę w łeb… Schauberger pracował przy projektach stworzenia nowoczesnych, latających pojazdów. Podobno z całkiem niezłymi wynikami - prototypowe maszyny odrywały się od ziemi i unosiły się ponad głowami pracowników niemieckiego centrum badawczego.
Z czasem tajne projekty, przy których pracował Wiktor trafiły pod zwierzchnictwo samego Himmlera. Wówczas priorytetem Schaubergera było stworzenie antygrawitacyjnego, załogowego pojazdu Haunebu. Wprawdzie podczas jednego z nalotów zniszczono ośrodek, w którym pracowano nad tym tajemniczym wehikułem, ale wkrótce Wiktor przeniósł się ze swoimi projektami do innego, bezpieczniejszego miejsca, gdzie dodatkowo przydzielono mu do pomocy więźniów z pobliskiego obozu koncentracyjnego.
Można by uznać to za kolejną „spiskową teorię”, co to ładnie pasuje do historii o nazistach uciekających przed sprawiedliwością aż na Księżyc, czy też szukających schronienia wewnątrz Ziemi, co to jak wiadomo jest pusta w środku. W tym wypadku coś jednak na rzeczy było. Poczynaniami Schaubergera bardzo interesowali się Amerykanie. Sam naukowiec był już ponoć o krok od zbudowania pierwszego pasażerskiego pojazdu antygrawitacyjnego. Ostatnie testy, które w czasie wojny przeprowadził, były wyjątkowo obiecujące. Aliantom udało się nawet przechwycić jedną z prototypowych latających maszyn.
Jak było naprawdę? Trudno powiedzieć – większość z osób biorących udział w pracach nad tego typu projektami gdzieś „wsiąkła” zaraz po zakończeniu wojny, a sam Schauberger miał zostać ugoszczony w USA, gdzie chętnie podzielił się swoją wiedzą z tamtejszymi naukowcami.

Urządzenie do wywoływania trzęsień ziemi

Nikola Tesla! – i już jesteśmy w stanie uwierzyć w nawet najbardziej niedorzecznie brzmiące rewelacje. Czego już o tym legendarnym naukowcu nie słyszeliśmy? Że sterował pogodą, że stworzył urządzenie do produkcji „wolnej energii”, że podczas jednego z eksperymentów doprowadził do małego kataklizmu, zwanego dziś katastrofą tunguską, że pracował nad energetyczną bronią…
Do tych historii dorzucić też możemy tę o stworzonym przez niego mechanicznym oscylatorze. Podczas przeprowadzanego przez Teslę eksperymentu uczony stracił kontrolę nad urządzeniem, które sprawiło, że najpierw dom Nikoli zaczął się telepać niczym ratler na mrozie, a po chwili również i sąsiednie budynki wpadły w intensywne drgania. Przerażeni sąsiedzi wezwali policję. Na szczęście dla szalonego naukowca, gdy stróże prawa dotarli na miejsce, Tesla zdołał już zapanować nad swym wynalazkiem… z pomocą potężnego, dwuręcznego młota.


Źródła: 1, 2, 3, 4
27

Oglądany: 236963x | Komentarzy: 107 | Okejek: 555 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

16.04

15.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało