Szukaj Pokaż menu

Reklama dźwignią handlu - wydanie specjalne

100 332  
790   22  
Co przyciąga dziś klientów najbardziej? Jakiś czas temu opublikowaliśmy artykuł o firmach, które do zakupu zachęcały już samą swoją nazwą. Tak się złożyło, że nadesłaliście sporo ciekawych przykładów do naszego konkursu Wakacyjni Tropiciele Niesamowitości. Oto najciekawsze!

#1.



Mamy wszystko na zapleczu.

Prawdziwi fani futbolu amerykańskiego

47 521  
247   20  
Po czym poznać prawdziwych fanów futbolu? Cóż... to wcale nie jest trudne. Wyróżniają się z tłumu.

Abrachiła przypadki II

29 428  
138   7  
Kliknij i zobacz więcej!Kolejna część przygód Abrachiła będąca kontynuacją wydarzeń sprzed tygodnia. Tak więc wszystkich, którzy polubili poczciwego felczera zapraszam do czytania!

Ta historia zaczyna się w chwili, w której Abrachił kończy destylację bieżącej partii zacieru i „letko” zcykany niespodziewaną wizytą kurtuazyjną przedstawicieli prawa, przenosi instalację na bardzo głęboką wieś, gdzie cywilizacja nie dotarła, bo zawróciła jakieś 3 km po ostatnim wspomnieniu asfaltu, a władza państwowa połamała resory gdzieś tak z pińćset dziur przed osadą.

W osadzie mieszka babka – babka nie jest babką sensu stricte, albowiem wnuków nie posiada, ale jej wiek jest jak najbardziej babciowy i tak zwykło się na nią gadać. Babka mieszka sama, bo baćka przeniósł się już był dawno w zaświaty, po pewnym nieco zbyt udanym weselisku w sąsiedztwie. (Jaki był ślub – mówię państwu, jak ludzie płakali; Jaki był ślub – od gromnicy się welon zapalił, la,la,la,la).

Nie narzeka jednak babka na brak towarzystwa, bowiem w obejściu ma krowinę – starowinę, trochę młodzieży byczej i jałowej, króliki, nutrie i drób. W obórce jest ciepło, zaciszne i miejsca starcza zarówno dla bydełka, jak i Abrachiłowej instalacyjki. Wedle Abrachiła oceny, destylarnia jest tam bezpieczna, bo świadomość polityczno-społeczna okolicznej ludności utknęła gdzieś w okolicach Gomułki, zaś odnośnie prawa tubylcy przestrzegają tylko praw fizyki, a i to mimowolnie i nie zawsze, jako, że lubią popadać w stan nieważkości. Ponadto władzy i urzędników nienawidzą jak sra… jak grypy jelitowej.
Przyjeżdża zatem Abrachił do babki w miarę potrzeb (komarkiem, bo wołga niedyrydy) z kanisterkiem pod pachą, nastawia grzanie, a następnie w myśl zasady odwzajemnionego altruizmu pomaga babce np. oskórkować króliki, czy kiełbasy z nutrii uwędzić, czy też byczka w wołka przeinaczyć. A wywar po pędzeniu babka bydełku spasa, co by marnacji nie uskuteczniać.
I przyjechał Abrachił jak raz, nastawił, co trzeba, rzezi na króliczym rodzie się dopuścił, drew narąbał itp.; wreszcie na grzyby się wypuścił. Wraca pod wieczór i destylat sprawdza.
Ale – a bodajby to didko pochapało – coś nie teges jest! Cóś za mała wydajność wyszła, jakby kto nie przymierzając wychlał połowę. Ki czort? Babka wstrzemięźliwa jest, 50 g dziennie dla zdrowotności przyjmuje i więcej nic. No, to babki szukać idzie – ciężka sprawa, bo ciemno jak w… no, bardzo ciemno – co u licha tak ciemno?
W końcu na babkę się napatoczył, co o tyle łatwo się okazało, że się darła jak stare kalesony – że krowa! Że jałówki oszalały! Że byczki się wściekły! No ani chybi ta zagramaniczna zaraza, że bydło wściekłe pioruny w mięsie ma! A krowina, żywicielka biedna, na nogi zaniemogła i pokłada się… Nu, ochwat, jak nic – tfu, na psa urok!
Zdumiony niepomiernie Abrachił z odsieczą medyczną bieży, latarkę od babki bierze i patrzy na krowę…na jałówki…na byczki…na latarkę… i powoli światełko przedziera się przez mroki jego umysłu i rozjarza się myślą: ciemno. Ni ma prąda. Ni ma grzania. Ni ma destylata. Ni ma niczego… Wróć!!! Ni ma destylata, znaczy, nie oddestylował w całości. W wywarze siedzi. Ni ma wywara. Bydłu dany.
A, BYDŁU DANY!!!
Nu, to wesołą wieczerzę żywiny mają… Nie martw się babka, jutro normalne będą. Może trochę smutne, ale spokojne. A jakby kiedyś znowu prąda nie było, to im ino wywaru nie dawaj…

138
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu Prawdziwi fani futbolu amerykańskiego
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu Najbardziej januszowe teksty, jakie pracownicy słyszeli w sklepie II
Przejdź do artykułu Miejska demolka ostatniego kowboja Ameryki
Przejdź do artykułu Znajdź różnice - profesjonalny poradnik
Przejdź do artykułu Lansky: Wspomnienia kierownika wesołej budowy II
Przejdź do artykułu Ludzie, którzy mieli niesamowitego farta
Przejdź do artykułu Lansky: Wspomnienia kierownika wesołej budowy I
Przejdź do artykułu Liczniki i kokpity w samochodach, które wyprzedziły swoje czasy
Przejdź do artykułu Odpicuj sobie Batmobila
Przejdź do artykułu Lansky: Kierownik po godzinach

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą