Kolejna część przygód Abrachiła będąca kontynuacją wydarzeń sprzed tygodnia. Tak więc wszystkich, którzy polubili poczciwego felczera zapraszam do czytania!Ta historia zaczyna się w chwili, w której Abrachił kończy destylację bieżącej partii zacieru i „letko” zcykany niespodziewaną wizytą kurtuazyjną przedstawicieli prawa, przenosi instalację na bardzo głęboką wieś, gdzie cywilizacja nie dotarła, bo zawróciła jakieś 3 km po ostatnim wspomnieniu asfaltu, a władza państwowa połamała resory gdzieś tak z pińćset dziur przed osadą.
W osadzie mieszka babka – babka nie jest babką sensu stricte, albowiem wnuków nie posiada, ale jej wiek jest jak najbardziej babciowy i tak zwykło się na nią gadać. Babka mieszka sama, bo baćka przeniósł się już był dawno w zaświaty, po pewnym nieco zbyt udanym weselisku w sąsiedztwie. (Jaki był ślub – mówię państwu, jak ludzie płakali; Jaki był ślub – od gromnicy się welon zapalił, la,la,la,la).
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą